poniedziałek, 9 kwietnia 2012

,,Kochajmy cokolwiek. I tak będzie bolało."

Obudziłam się. Na lekko opuchniętych policzkach czułam jeszcze łzy wczorajszej nocy. W gardle nadal tkwiła gula, która nie pozwalała wypowiedzieć żadnego słowa. Jedyne na co zdołałam się zmusić, to jęk rozpaczy. Nakryłam się kołdrą, przymknęłam powieki i poczułam, jak spływają po policzkach słone łzy. Żałuję. Bardzo żałuję tego, co wczoraj pisałam. Ja wcale nie chciałam, nie byłam przygotowana na takie konsekwencje, na aż takie cierpienie. Pierwszy raz, tak bardzo mnie bolało. Pierwszy raz wywołało to u mnie takie emocje. Popełniłam okropny błąd. Błąd, którego nie zapomnę do końca życia. Dlaczego ja się w to wmieszałam? Wiedziałam, że coś robię źle. Że tylko sobie i Tobie szkodzę. Dlaczego to akurat na mnie musiało trafić? Chciałabym, aby ktoś mi wytłumaczył, czy tęsknota za byłym przyjacielem i za jakimkolwiek człowiekiem, któremu się ufa, bądź ufało, to coś złego? Coś nienormalnego? Teraz naprawdę potrzebuję pomocy. Potrzebuję choćby odrobiny ciepła, wsparcia, bezpieczeństwa. Nie chcę znowu spadać. Jeśli upadnę, nie dam rady się podnieść. Nie dam rady już walczyć. Ból jest okropny. Słyszałam, jak pękało mi serce. Ten dźwięk nadal rozbrzmiewa w mojej głowie. Boli. Ciągle słyszę jakieś szumy. To trylion myśli na sekundę, które nie wiedzą w jakiej kolejności mają się ustawić. Poproszę o butelkę wódki. Może dzięki niej zapomnę. Zapomnę chociaż na chwilę o bólu, który rozpierdala mi głowę na czątki emilitarne. Przegrywam życie. Czuję, jak coś we mnie umiera. Umiera moja połowa. Tracę siły na cokolwiek. Potrzebuję pomocy, kogoś bliskiego. Proszę, niech ktoś do mnie przyjdzie, niech ktoś mnie przytuli, powie, że będzie dobrze, ale nie... nie będzie dobrze. Nie teraz. Jeśli to minie, zapewne i powróci. Dlaczego ja każdego muszę ranić? Pomagam innym, a nie potrafię pomóc sobie. Chciałabym to zmienić. Chociaż na tą marną chwilę. Zmieniłabym wiele. Tak bardzo bym chciała, żeby było dobrze, żebyś był szczęśliwy. Zależy mi na Twoim szczęściu. Moje szczęście jest nieważne. Mogę umierać w męczarniach, torturach mojej psychiki, ale Ty masz być szczęśliwy. Kocham Cię! Kurwa no kocham! Nie chcę, byś cierpiał. Wiem, że cierpisz przeze mnie. Tak bardzo każę siebie za te wszystkie błędy. Tak bardzo pieprzę i swoje i Twoje życie. Dlaczego w tym jestem najlepsza? Chciałabym, abyś zrozumiał, że On był tylko moim przyjacielem, że ja nic do Niego nie czuję, że mu ufałam i dlatego za nim tęsknię. To nic złego, że tęsknię. Tęsknota nie oznacza za chwilę zauroczenia, zakochania, jakiegoś silniejszego uczucia. Gdybyś stracił przyjaciela, też odczułbyś lekką pustkę. Rozejrzałbyś się dookoła, zobaczył, że go nie ma. Że nie ma Go w Twoim życiu. Nie ma Go obok Ciebie. Kochanie, to nic złego, że mnie to boli. Ja się otrząsnę. Ja go wymarzę, skreślę ze swojego życia, abyśmy tylko byli szczęśliwi. Jest tak bardzo źle. Znowu się to powtarza, lecz ze zdwojoną siła. Powróciło silniejsze. Silniejsze ode mnie. Mam ochotę na śmierć. Mam ochotę iść chodnikiem, a w ostatniej chwili wyskoczyć na ulicę zaliczając piękne zderzenie z samochodem. Wiem, że Ciebie to boli, wiem. Mnie również. Chciałabym za Twój ból jakoś zapłacić. Ale jak? Jak mogę to zrobić? Jest tak bardzo źle. Mam ochotę sięgnąć po żyletki, mam ochotę wpierdolić całe opakowanie najsilniejszych leków, przedawkować. Ale wiem, że gdy cokolwiek sobie zrobię, nie wytrzymasz. Na dodatek te silne emocje. Nie wiadomo, czy kierować się sercem, czy rozumem. Są innego zdania, dlatego nie wiesz, kogo masz posłuchać. Nie wiesz, kim masz się poradzić... Ktoś musi ze mną być. Aby tylko nie skusiło mnie do wyjścia na ulicę, ktoś musi mnie trzymać, trzymać za ramię i powstrzymywać od złego. Ja jestem za słaba. Płaczę... Byłam silna zbyt długo. Krzyczę, bo nie wytrzymuję. Trzęsę się, od nadmiaru emocji. Nie chcę już cierpieć, chcę przestać, chcę znaleźć się w bezproblemowym świecie. Ale nie chcę nikogo zranić. Nie chcę, by ktokolwiek już przeze mnie cierpiał. Przepraszam za to jaka jestem, naprawdę przepraszam. Przepraszam za swoje istnienie. Proszę tylko o zrozumienie i o wybaczenie moich błędów. Kurwa, proszę... Podnoszę się z łóżka, ledwie utrzymując się na nogach. Stawiam dwa kroki, chwieję się, upadam. Nie podniosę się, nie dam rady. Kładę się na zimnej podłodze, zakrywam twarz, zaczynam krzyczeć i płakać. Z bólu.




Nie bójcie się pisać do mnie, zadawać mi różne pytania. Ja na wszystko z chęcią odpowiem! Nie krępujcie się..

2 komentarze:

  1. wymyślasz to , czy opisujesz własne uczucia ?

    ale świetne to jest . sama prawda .
    /pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Opisuję własne uczucia. :)

    Dziękuję. Również pozdrawiam. ^^

    OdpowiedzUsuń